7 listopada w Wałbrzychu Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej wraz z Chórem Zespołu Szkół Muzycznych im. S. Moniuszki, z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Sudeckiej, zaśpiewał najpiękniejsze fragmenty mszy żałobnych czterech kompozytorów: W. A. Mozarta Dies irae, Confutatis, Lacrimosa, G. Fauré Requiem aeternam, In paradisum, G. Verdiego Dies irae, Sanctus, L. Cherubiniego Dies irae, Agnus Dei.
Dla wałbrzyskich melomanów była to nie lada uczta duchowa. Potężne brzmienie połączonych chórów, zwłaszcza we fragmentach Verdiego, budziło wielkie emocje na widowni. Organizatorzy dedykowali koncert oratoryjny wszystkim, którzy na zawsze odeszli z naszego świata. Pięknej muzyce towarzyszyło światło świec. Szczególnie druga część koncertu obfitowała w efekty świetlne w wykonaniu… chórzystów, którzy zaśpiewali Lacrimosa Mozarta trzymając zapalone w trakcie wykonania tej części znicze.
Całością dyrygował Jerzy Kosek – dyrektor Filharmonii Sudeckiej.
Chóry przygotowała Małgorzata Sapiecha-Muzioł – dyrygent i kierownik artystyczny Akademickiego Chóru Politechniki Wrocławskiej, profesor Zespołu Szkół Muzycznych im. S. Moniuszki w Wałbrzychu.
– Serdecznie gratuluję Wam koncertu, który w moim, i nie tylko moim odczuciu udał się. Jestem dumna z Was i jednocześnie cieszę się, że będziemy mieli okazję ten koncert za miesiąc powtórzyć w czasie koncertu finałowego 41. Festiwalu Barbórkowego Chórów Akademickich, (7 grudnia 2014, przyp.red. A. K.). Piątkowy koncert możemy śmiało potraktować jako próbę generalną przed finałem „Barbórki” i w moim odczuciu próba ta wyszła bardzo dobrze – powiedziała Małgorzata Sapiecha-Muzioł.Warto przytoczyć opinię Marka Turowskiego, naszego byłego chórzysty:
– Koncert wałbrzyski bardzo mi się podobał! Był po prostu piękny i od strony muzycznej, słownej, jak i efektów specjalnych. Momentami wciskał w fotel i przyprawiał o tzw. ciary. Warto było nawet później stać w korku na autostradzie dla takich przeżyć… Dla mnie najpiękniejsze jest chyba to, że kolega, z którym uczestniczyliśmy w tym wydarzeniu, powiedział, że musi częściej niż raz na kilkanaście lat chodzić do filharmonii, a nawet, że spróbuje przychodzić na wybrane koncerty ze swymi dziećmi. Zaznaczam, że mamy dzieci w tym samym wieku, tj. trzylatki i roczniaków.
Cieszy nas ta opinia, jak również inne, wyrażane w „na gorąco” przez wychodzących z sali koncertowej i gratulujących nam melomanów. Niestety, naszą euforię ostudził korek na autostradzie, wspomniany przez Marka, w którym spędziliśmy ok. 45 minut, przesuwając się autokarem z prędkością 2 km/h. W pewnym momencie zobaczyliśmy przyczynę: na prawym pasie stało kilka samochodów policyjnych, straży pożarnej, a wszystko przez samochód leżący na dachu w rowie (nie znamy losów kierowcy i ewentualnych pasażerów).
