Wspomnienia Adama Zaleskiego
Wrocław dnia 14 stycznia 2014 r
Do kroniki Chóru Akademickiego Politechniki Wrocławskiej
Przy pożegnaniu Starego Roku miałem przyjemność poznać członka Akademickiego Chóru Politechniki Wrocławskiej Pana Jacka Borkowskiego, który zachęcił mnie do napisania kilku słów związanych z historią Chóru Politechniki Wrocławskiej.
Tak się składa, że jako meloman z nienajgorszym słuchem muzycznym, śpiewałem na studiach w Chórze Politechniki.
Był rok 1947, pierwsze powojenne lata funkcjonowania Politechniki Wrocławskiej. Po przejściach, które w różny sposób dotknęły Polaków (ja np. byłem zesłany na Sybir) garnęliśmy się do studiowania, aby nadrobić stracone lata wojenne. Przyjechali więc ludzie z różnych stron, m.in. Lwowiacy a wśród nich byli członkowie chóru Politechniki Lwowskiej, na którego tradycjach oparł się powstający chór Politechniki Wrocławskiej.
Przypomnę krótko jakie były wówczas warunki życia. Centrum miasta i okolice Placu Grunwaldzkiego były w dużym stopniu zrujnowane. Było słabe zaopatrzenie i kiepskie warunki bytowe i fatalna aprowizacja. Opera dopiero zaczynała swoje działanie, bilety do kina bardzo trudno było dostać. Żadnych rozrywek.
Dlatego tak chętnie śpiewaliśmy w chórze, co było jedną z nielicznych atrakcji i jasnym promykiem w naszym szarym, ówczesnym życiu. Nie dramatyzowaliśmy jednak – mieliśmy bowiem 18-20 lat i koszmar wojenny już za sobą.
Dlatego, po całodziennych zajęciach – wykładach i ćwiczeniach, zmęczeni, najczęściej niedożywieni, nigdy nie opuszczaliśmy prób chóru, które odbywały się w godz. od 19 do 21. Niezapomniane były nasze marsze przez Wrocław po próbach. Ul Norwida była już zamieszkała więc, aby nie zakłócać spokoju mieszkańców, śpiewy zaczynały się dopiero na Placu Grunwaldzkim, który był wtedy wielką pustynią, i przez pewien czas odbywał się tam nasz wieczorny koncert, często słuchany przez spóźnionych przechodniów.
Podobnie do dzisiejszego chóru Politechniki, w okresie Bożego Narodzenia i pierwszych dni stycznia kursowaliśmy od kościoła do kościoła śpiewając tam kolędy.
Dyrygentem chóru był prof. Andrzej Kordecki (1912-20010 – specjalista od maszyn elektrycznych, a solistą baryton prof. Mieczysław Zachara (1911-1999) Z Wydz. Budownictwa. Bardzo aktywnym chórzystą był mój kolega z Wydziału Chemicznego Stanisław Krukowski, który po ukończeniu Politechniki, ukończył studia dyrygenckie u W. Ormickiego i A.Kopycińskiego i był przez wiele lat kierownikiem artystycznym Chóru Polskiego Radia we Wrocławiu, a jednocześnie profesorem PWSM we Wrocławiu. Wśród basów w naszym chórze odznaczał się pięknym głosem i doskonałym muzycznym słuchem inny kolega również chemik – Zbigniew Grys. Po ukończeniu Politechniki podjął on studia dyrygenckie u prof. W. Lutosławskiego. Przed ich ukończeniem zginął tragicznie w Grecji w wypadku samochodowym.
W 1948 roku postanowiliśmy dać koncert w auli naszej uczelni. W załącznikach do tego listu podaję zachowany program tego koncertu oraz fragmenty z kroniki chóru. To bardzo pięknie, że tradycje chóralne naszej uczelni są nadal kultywowane.
Tradycje muzyczne tej uczelni sięgają lat 30 –tych, czyli czasów przedwojennych, kiedy funkcjonowała Katedra Konstrukcji Instrumentów Muzycznych, a w auli znajdowały się wspaniałe organy.
Ale również po roku 1948 prof. Marian Kocór, również chemik podjął inicjatywę organizowania koncertów w auli Politechniki, na które przy wsparciu finansowym władz uczelni byli zapraszani najlepsi wykonawcy wokaliści i orkiestry z innych miast kraju. Ale to już inna historia, nie związana z chóralistyką.
Adam Zaleski