
Na zdjęciu: pastorzy Eugen Eckert (z prawej) i Rainer Müller w kościele ewangelickim w Offenbach k. Frankfurtu n. Menem.
Tłumaczenie wersji polskiej: Andrzej Teisseyre.
Dla pokoju śpiewać, modlić się i pracować.
Chcemy opowiedzieć historię prawdziwą. Zaczęła się trzy lata temu w naszej wspólnocie kościelnej w Offenbach1. Aby zrozumieć tę historię musimy jednak cofnąć się w czasie aż o 50 lat.
Jest rok 1945. Wojna się kończy. Także w małej polskiej wsi, którą, na rosyjski rozkaz, wszyscy Niemcy muszą bezzwłocznie opuścić. Jednego z niemieckich żołnierzy Rosjanie chcą wziąć do niewoli i deportować w głąb Związku Radzieckiego. Żołnierz ma 27 lat. Anna jest dwa lata starsza. Jest Polką. Ukrywa u siebie Niemca. Przez trzy miesiące. Dostarcza dawnemu wrogowi, teraz ściganemu, cywilne ubranie. Nocą przynosi mu jedzenie. W końcu załatwia mu nawet polskie papiery, które podczas okupacji ukrywano przed nazistami. W ten sposób Niemiec uzyskuje nową tożsamość.
Jest początek lat 50-tych. Były żołnierz dotarł już do Republiki Federalnej Niemiec, do swojej siostry. Z trudem udało mu się dowieść, że jest Niemcem, nie Polakiem. Podczas powrotu do normalnego życia zawsze pamiętał, komu zawdzięczał przeżycie. I dlatego przez całe życie szukał Anny. Pisał na różne adresy. Bez odpowiedzi. Anna milczała.
Lata uciekały. W końcu, u kresu, ciężko chory mężczyzna zaczął wiele mówić o ciemnych latach swojego życia. Ze łzami w oczach opowiadał swojej żonie o Annie i swojej tęsknocie, by jeszcze raz spotkać tę polską kobietę. W końcu mężczyzna umarł nie spełniwszy swojego życzenia2.
Jest dzień 1 września 1992. 53-cia rocznica ataku na Polskę, od którego rozpoczęła się II wojna światowa. W naszym przepełnionym kościele w Offenbach gości Chór Politechniki Wrocławskiej. 50 polskich studentek i studentów śpiewa przejmująco najpierw o smutku i pamięci, ale później w jasnych i radosnych tonach, o pokoju, zrozumieniu i radości życia. W uszach większości słuchaczy dokonuje się cud. W ich oczach widać na zmianę łzy i blask szczęścia.
Wśród słuchaczy jest także wdowa po zmarłym byłym żołnierzu. Przyszła, ponieważ nadal nosiła w sobie miłość zmarłego męża. Teraz to ona, wdowa, poszukiwała Anny3.
Pod koniec koncertu wiedziała ta wdowa, że znalazła to, czego poszukiwała. Oczyma duszy zobaczyła Annę – w twarzach chórzystów. Jakby usłyszała Annę – w mądrości muzyki jej narodu4. Zdała sobie sprawę z tego, jak wielką radość miałby jej mąż, gdyby byłoby mu dane oglądać i słuchać polskiego chóru. Poruszona tą radością pobiegła do domu i przyszła z dużą ilością pieniędzy. Przekazała je pastorowi z prośbą, aby każdego chórzystę szczodrze wynagrodzić. Było to symboliczne podziękowanie za to, co dla niej uczyniła chóralna „Anna”.
„Śpiewajcie Panu pieśń nową, ponieważ czyni On cuda”. Słowa Psalmu nr 98 na niedzielę pouczają nas, by tych Bożych cudów nie pozostawiać bez słowa, lecz by o nich śpiewać i mówić. Stąd ta historia o Annie i żołnierzu. Stąd, w załączeniu, nowa, wielojęzyczna pieśń – kanon pt: Pace e bene (Pokój i dobro) – także z polskimi i niemieckimi słowami. 50 lat po zakończeniu wojny oddajemy cześć Bogu, tam, gdzie dla pokoju i zrozumienia między ludźmi i narodami w ciągle nowy sposób śpiewamy, modlimy się i pracujemy.

Uwagi tłumacza:
- Chodzi o wspólnotę kościoła ewangelickiego w mieście Offenbach k. Frankfurtu n.Menem.
- Prawdopodobnie miało to miejsce 3 lata wcześniej (1992), kiedy zaczynała się powyższa historia.
- Pamiętam, że historia opisana i opowiadana przez tą panią była zatytułowana: Die nachgetragene Liebe – dosłownie: „miłość dalej przeniesiona”. Pamiętam też, że później ukazał się w polskiej gazecie artykuł na ten temat pt: „Chór Politechniki Wrocławskiej i Anna”.
- Pamiętam, że podczas tego koncertu śpiewaliśmy muzykę religijną, jak również polski folklor. Na prośbę Dyrygenta Piotra Ferensowicza przetłumaczyłem na niemiecki tytuły i tekst pieśni religijnych, a także tytuły utworów polskiego folkloru. Pomogło to słuchaczom lepiej zrozumieć to, o czym śpiewaliśmy.
